12 sierpnia 2012

Kotlety sojowo-ryżowe

Śpiączka to miły stan. Dobrze w niego zapaść, kiedy nie można się zdecydować: żyć czy umierać.

Jonathan Caroll

      ...czyli sposób na wykorzystanie papek po wyrobie mleka.


Składniki:

1 szklanka okary (papki sojowej po mleku)
1 filiżanka papki ryżowej (także po mleku)
1/3 szklanki mąki pszennej (użyłam pełnoziarnistej) + trochę do obtoczenia kotletów
kilka kropel sosu sojowego
olej

Przyprawy:
cebula, imbir, kurkuma, sól, pieprz, chilli, zioła prowansalskie, pietruszka


Przygotowanie:

     Obydwie papki mieszamy ze sobą. Dodajemy do nich mąkę, sos sojowy oraz przyprawy i ponownie mieszamy. Moczymy dłonie i formujemy z masy kulki, które obtaczamy w mące, a następnie wrzucamy je na rozgrzany olej. Po ułożeniu kulek na patelni rozpłaszczamy je łyżką lub widelcem, aby kształtem przypominały kotlety. Kotleciki są bardzo delikatne w swojej konsystencji przed usmażeniem, dlatego też trzeba się z nimi delikatnie obchodzić (myślałam o dodaniu namoczonych płatków owsianych, aby lepiej się lepiły, ale w końcu obeszłam się bez). Smażymy z obydwu stron i wykładamy na talerz.


     Kocham owoce. Wyobrażam sobie nawet, że mogłabym jeść tylko je i nic więcej. Może nawet kiedyś przerzucę się na witarianizm, kto wie?

Jeździ sobie taki samochód i tylko smuci, bo reklamuje cyrk. I głośny jest strasznie. I trzy razy go już dzisiaj słyszałam. Ten głos, taki rozentuzjazmowany, taki łapczywy, a słowa takie wyuczone. I zaprasza, zaprasza nie tylko dorosłych, a zwłaszcza dzieci, co bardzo wyraźnie podkreśla. Biedne, nieświadome dzieci... A jeszcze biedniejsze zwierzątka. Tygrysy Bengalskie. Biedne Tygrysy Bengalskie.
Ale nie tylko one...

Bielizna. Przyjemnie jest ją czasem kupić. Dziękuję jasnowłosej kobiecie za chodzenie, chodzenie i jeszcze raz chodzenie. Ale nie tylko po sklepach. Bo po sklepach to jak tak nie za bardzo lubię...
Troszkę lubię.

I dziękuję Jemu. Bo jest.
Malinom też dziękuję. Bo są.
I tak w sumie wszystkiemu mogłabym. Wszystkiemu, co jest.



1 komentarz:

  1. Wyglądają bardzo apetycznie. Mam ochotę ich spróbować - szkoda, że nie ma u mnie w domu okary...

    OdpowiedzUsuń