15 czerwca 2013

Roti z warzywami

     Nerwicowa hiperaktywność, rzucanie się w wir życia, nadmierne życie towarzyskie i społeczne, ustawiczne podróże, unikanie skupienia i samotności, typowe dla naszej cywilizacji, w znacznej mierze wywodzą się z nerwicowego lęku przed samotnością.

Antoni Kępiński

     

     Ci, którzy znają indyjską kuchnię z pewnością wiedzą, czym jest chlebek roti. Może być dobrą alternatywą dla tradycyjnego chleba ze względu na jego szybkość przygotowania i niewielką ilość składników. Można go jeść zarówno na słodko, jak i słono, w zależności od tego, z czym go podamy.
Ja lubię zajadać go z wiśniowym dżemem na śniadanie lub z warzywami w porze obiadowej. 


Składniki:

Roti: 
1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej + trochę do podsypania
1/4 szklanki letniej wody
1 łyżka oleju
szczypta soli

Pozostałe składniki:
warzywa dowolne (znalazłam u siebie w zamrażalniku warzywa na patelnię i wykorzystałam: ziemniaki, marchew, brokuły, fasolkę szparagową)
bułka tarta
olej rzepakowy do smażenia

Przyprawy:
chilli
papryka słodka
kurkuma
imbir
zioła prowansalskie
oregano
pieprz ziołowy


Przygotowanie:

     Najpierw przygotowujemy placuszki roti. Mieszamy w misce mąkę z solą. Dolewamy do ciasta stopniowo wodę i ugniatamy je. Na końcu dodajemy olej. Jeśli ciasto jest za suche, dolewamy więcej wody, jeśli jest za mokre, podsypujemy je mąką. Dzielimy je na równe części, z których formujemy kuleczki. W zależności od wielkości, powinno wyjść ich ok. cztery. Rozrzucamy na stolnicy trochę mąki i wałkujemy na niej nasze kulki ciasta. Najcieniej jak się da, byle się nie podziurawiły. W tym czasie rozgrzewamy patelnię (najlepiej nieprzywierającą, ponieważ nie smażymy na oleju). Aby sprawdzić, czy patelnia odpowiednio się nagrzała, można skropić ją wodą. Jeśli od razu wyparuje - można już podgrzewać roti. Układamy jeden placek na patelni i czekamy, aż zmieni swój kolor na ciemniejszy. Wtedy odwracamy go na drugą stronę. Drewnianą łopatką lub innym delikatnym narzędziem obracamy go na patelni i często zmieniamy strony. Na cieście powinny pojawiać się wybrzuszenia, które trzeba delikatnie ugniatać, obracając roti. Możemy stwierdzić, że osiągnęliśmy sukces, kiedy cały placek napuchnie jak balon. Trzymamy go na średnim ogniu, dopóki pęcherzyki nie zbrązowieją. Wtedy ściągamy go z patelni i pozwalamy mu oklapnąć. Jeśli nie lubimy jego suchej konsystencji, można posmarować go niewielką ilością oliwy. Tak samo postępujemy z pozostałymi chlebkami. 
     
     Warzywa, w zależności od tego, czy używamy świeżych, czy mrożonych i od naszych preferencji, podgrzewamy na parze lub podgotowujemy lub podgrzewamy na patelni w niewielkiej ilości wody. Ważne, aby nie pozwolić, by zrobiła się z nich ciapa. Nie mogą być bardzo miękkie, bo wtedy ciężko będzie nam je pojedynczo chwycić. Kiedy warzywa są na ogniu, mieszamy w misce wszystkie przyprawy z bułką tartą. Jeśli chodzi o ilość przypraw, polecam najwięcej dodać słodkiej papryki, ziół prowansalskich i kurkumy, najmniej natomiast pieprzu ziołowego i oregano. Po środku pozostaje chilli i imbir.
Są dwa sposoby, które można wykorzystać po podgrzaniu warzyw. Pierwszy polega na tym, że bierzemy osobno każde z namoczonych warzyw i zanurzamy je w przygotowanej mieszance przypraw i bułki tartej, po czym smażymy je na rozgrzanym oleju. Jeśli jednak nie chce nam się w coś takiego bawić, warzywa możemy od razu po ugotowaniu zapakować w chlebki roti. Przyprawy z bułką tartą natomiast smażymy na oleju na złotobrązowy kolor. Następnie polewamy nimi warzywa. Ta daaam.

     Polecam je zjeść z jakimś ostrym sosem. Sama niestety nie miałam akurat składników na przygotowanie takiego, więc użyłam pikantnego ketchupu. Zamiast bułki tartej polecam także obtoczenie warzyw w cieście drożdżowym przygotowanym z wyżej wymienionymi przyprawami i następnie usmażenie ich ;)



    
Najwyższy czas wrócić do robienia tego, co kocham. Chcę się zmobilizować i znowu często publikować posty tutaj. Znowu często gotować. Znowu często pisać. Znowu często czytać. Znowu często to, co kocham. Znowu często to, co lubię. Ostatnio mam problem z nadaniem znaczenia mojemu życiu. Bo to, czy ma ono jakiś sens, czy też nie, zależy przecież ode mnie i mojego spojrzenia na nie, prawda?
I właśnie ostatnio było z tym kiepsko. Nie miałam ochoty na nic. Dosłownie. Może faktycznie wynika to z tego, że mam teraz za dużo czasu na myślenie. Przyłapałam się na tym, że myślę częściej, niż wcześniej. Właściwie nie byłoby w tym nic złego, gdyby to były myśli pozytywne, myśli, które mnie w jakiś sposób tworzą i pomagają mi być tym, kim chcę. Problem. Gdzieś tam w środku siebie wiem, kim chcę być, ale nie chcę tym kimś być. Zapewne nie wyrażam się teraz jasno. Chodzi o to, że można wiedzieć, kim się chce być, ale niekoniecznie trzeba czuć tę chęć. Chciałabym znowu ją poczuć.
Nie boję się samotności. Witam ją przyjaźnie, gdy przychodzi do mnie niemal każdego dnia. Tylko ostatnio jakoś mi tak zaczęła przeszkadzać, jakoś tak chciałabym ją wysłać na wakacje, czy coś. W każdym bądź razie wierzę, że w końcu uda mi się chcieć tego, co wiem, że chcę. I w ogóle, że się uda. 

Muszę wrócić do jogi. Znowu, często.


Do posłuchania:
Panik - Kinder (ist es nicht krank?)

Bardzo fajny tekst. Prawdziwy.

3 komentarze:

  1. Nigdy o tym nie słyszałam, ale wydaje się być całkiem smaczne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam kuchnię indyjską i sporo o niej czytam, ale informacje o chlebku roti jakoś mi umknęły. Ciekawa jestem jak komponowałby się z dhalem. Ja też właśnie wracam do jogi- oj, ciężko jest :) Zaraz lecę się wyginać

    OdpowiedzUsuń