20 lipca 2013

Pieczone ziemniaki z ogórkiem


     Dopóki walczycie z objawem, będzie on narastał. Jeśli weźmiecie odpowiedzialność za to, co sobie wyrządzacie i jak wywołujecie swój objaw, jak wywołujecie swoją chorobę, jak tworzycie swoje istnienie - w chwili, w której kontaktujecie się ze sobą - zaczyna się rozwój i integracja.


Fritz Perls




Składniki:

2 duże ziemniaki
1 duży, świeży ogórek
10 łyżek mleczka kokosowego
1 niepełna łyżka mąki pszennej
1 niepełna łyżka mąki ziemniaczanej
kilka kropel oliwy z oliwek (nie jest konieczna, bez niej ziemniaki będą bardziej suche z wierzchu)

Przyprawy:
koperek
papryka słodka
czosnek
rozmaryn
zioła prowansalskie
sól


Przygotowanie:

     Ziemniaki obieramy, myjemy i kroimy w kostkę. Gotujemy je w osolonej wodzie, lecz nie do końca. Nie możemy dopuścić do ich rozgotowania. Zdejmujemy je z ognia, gdy będą już na tyle miękkie, by wbił się w nie widelec, ale wciąż na tyle twarde, aby się nie rozlatywały przy potrząsaniu. Odcedzamy je. Dodajemy do nich słodką paprykę, rozmaryn, czosnek, zioła prowansalskie i ewentualnie skrapiamy je oliwą. Mieszamy, aby przyprawy równomiernie się na nich rozprowadziły.  Podgrzewamy piekarnik do 100-150 stopni C. Kawałki ziemniaków wykładamy na papier do pieczenia/folię/wysmarowaną olejem brytfannę lub coś innego, co może to zastąpić i wkładamy je do piekarnika na ok. 30 minut. Jeśli chcemy, by były bardziej chrupiące, pozwalamy im się piec nieco dłużej.
     Ogórka myjemy i obieramy. 6 łyżek mleka kokosowego podgrzewamy w rondelku. W pozostałych 4 łyżkach rozpuszczamy obydwie mąki. Gdy mleko zacznie się gotować, wlewamy pozostałość i trzymamy całość na ogniu ok. 5 minut, stale mieszając, aż mieszanina zgęstnieje. W międzyczasie doprawiamy ją solą. Po pozostawieniu sosu do ostygnięcia, dodajemy do niego koperek (najlepiej świeży). Maczamy w nim plasterki ogórka i podajemy razem z upieczonymi ziemniakami.





     Byliście krytykowani w dzieciństwie? Ja nie. Przynajmniej wydaje mi się, że niewystarczająco. W wieku dziewiętnastu lat powinno się już umieć przyjmować krytykę, że tak powiem, na klatę. Bo ludzie lubią krytykować. I ja wcale nie neguję tego postępowania, dzięki krytyce można się czegoś nauczyć, poprawić się. Chociaż, z drugiej strony, krytyka jest stwierdzeniem, że coś lub ktoś odbiega od jakiegoś schematu lub modelu, który istnieje w głowie krytykującego. Może on być tworem własnym albo zostać zaczerpnięty z gamy schematów już istniejących w społeczeństwie. I póki ktoś nie zrozumie, że obiektywizm w krytyce nie istnieje, póty będzie krytykował w myśl zasady, że robi to dla innych (bo przecież stara się komuś pomóc być lepszym, prawda?) i wcale, ale to wcale nie jest to próba zmiany czegoś w celu podporządkowania tego pod własną wizję świata. Mniejsza z tym. Dobrze, że jest umysł. Racjonalne podejście do rzeczy jest w stanie ujarzmić to cholerne uczucie, kiedy się jest krytykowanym.



2 komentarze:

  1. Dzisiaj pokochałam mleczko kokosowe i od razu trafiam na Twój przepis! Zrządzenie losu :D Trzeba spróbować!

    OdpowiedzUsuń